top of page

Jak wygląda praca położnej

Detail of stethoscope. Doctor woman with white coat and stethoscope._edited.jpg

KILKA SŁÓW O TYM, ŻE NARODZIN NIE DA SIĘ ZAPLANOWAĆ, ALE
MARZENIA JEDNAK ZWYKLE SIĘ SPEŁNIAJĄ

 

Maria Romanowska

 

     Podejmując współpracę z położną, przede wszystkim warto pamiętać, że jest ona tylko
człowiekiem. Człowiek ten wykonuje pracę bardzo nieprzewidywalną, ogromnie odpowiedzialną, wyczerpującą psychicznie oraz fizycznie, a nade wszystko nie dającą się zaplanować.

     Jeśli praca położnej polega wyłącznie na dyżurowaniu w szpitalu lub przychodni, może ona przynajmniej z pewnym wyprzedzeniem znać daty i godziny swoich dyżurów. Jeśli jednak jest położną niezależną, jej praca jest totalnie nieprzewidywalna. O każdej porze dnia i nocy, siedem dni w tygodniu, zadzwonić może telefon wzywający położną do porodu lub innej pilnej interwencji medycznej. Położna śpi z telefonem, idzie z nim do teatru czy kina, spotyka się z przyjaciółmi i rodziną, wyprawia urodziny swoim dzieciom, nie rozstaje się z nim też w trakcie porodów i konsultacji. Jeśli spytacie bliskich położnej, czego nie lubią najbardziej na świecie, zapewne odpowiedzą, że jej telefonu oraz tego, iż prawie nigdy nie ma pewności, że uda się zrealizować wspólne plany.
     Wieloletnie doświadczenie zawodowe pozwala każdej z nas ocenić swoje siły i gotowość objęcia dobrą i pełną zaangażowania opieką określonej liczby kobiet i ich rodzin na przestrzeni miesiąca czy roku. Znając swe możliwości, zgodnie z nimi przyjmujemy zapisy i zapełniamy nasze grafiki. Niestety nie mamy daru jasnowidzenia i nigdy nie wiemy, kiedy odbędą się porody naszych podopiecznych. Warto pamiętać o tym, że nawet gdyby zapisać tylko jedną kobietę na miesiąc, z terminem porodu na przykład na 15 czerwca, a kolejną dopiero na 15 lipca, trzeba się liczyć z tym, że obie będą rodzić tego samego dnia! Poród fizjologiczny to taki, który odbywa się między 37 a 42 tygodniem ciąży, czyli każda kobieta ma aż 5 tygodni na urodzenie swojego dziecka. Czasem też niestety na świat przychodzą wcześniaki i wtedy położnej zdarza się, że w czerwcu jedzie do porodu pacjentki zapisanej na sierpień. Wykonując ten zawód, naprawdę niezmiernie trudno
cokolwiek zaplanować.
     Dlaczego zdecydowałyśmy się o tym napisać? Ponieważ praca większości ludzi jest
zupełnie inna niż nasza i czasem trudno jest sobie wyobrazić, jak wygląda życie położnej.
Przedstawiciele większości zawodów, kończąc pracę, mają potem wolny wieczór i noc, weekend, święta. Jeśli wejdą do teatru lub kina, raczej nie będą musieli w pośpiechu go opuścić z telefonem przy uchu i pod gradem nieprzyjaznych spojrzeń i uwag innych widzów. Jeśli obiecają swojemu dziecku wycieczkę do ZOO, nie muszą tej obietnicy opatrywać klauzulą „jeśli nie pojadę do porodu”. Większość ludzi spędza święta z rodziną, a nie na dyżurze, nie zerka nerwowo na telefon, gdy zaprosi gości, odsypia z wyłączonym telefonem zarwaną w pracy lub na imprezie noc. Większość ludzi nie boi się też wypić w sobotni wieczór kieliszka wina z przyjaciółmi. Mówiąc o lęku, nie sposób nie wspomnieć o naszym lęku przed zmęczeniem. Boimy się go niejako „na zapas”. Ponieważ nigdy nie wiemy, kiedy i przez ile godzin przyjdzie nam pracować, odruchowo unikamy nadmiernego obciążenia. Każdy człowiek potrzebuje czasem zmęczyć się porządnie na treningu, tańcząc na imprezie lub gadając do świtu z przyjaciółką. Większość ludzi ma potem przestrzeń na odpoczynek. Nawet jeśli wiesz, że po zarwanym wieczorze obudzą Cię rano dzieci, ich plan kolejnego dnia jest dość przewidywalny. My często boimy się podejmowania zwykłych,
ludzkich aktywności z lęku, że zanim zdążymy się po nich zregenerować, przyjdzie nam pracować kolejną dobę lub dwie. Na takie ryzyko nie możemy sobie pozwolić, nasza praca wymaga olbrzymiej uważności i odpowiedzialności za zdrowie i życie dwóch osób jednocześnie. Zaniedbujemy więc często nasze relacje z rodziną i przyjaciółmi. Zaniedbujemy też własne ciała, dla których nie znajdujemy już czasu i energii, aby zabrać je na trening lub spacer.

     Podejmując współpracę z położną, warto pamiętać, że niczego nie możecie być pewni.
Nigdy nie wiecie, czy ciążowa wizyta w gabinecie u położnej lub wizyta domowa nie zostaną odwołane o świcie, bo położna została wezwana do porodu. Z Waszego punktu widzenia będzie to przełożenie zaplanowanego wcześniej spotkania na najbliższy możliwy termin. Z punktu widzenia położnej może to oznaczać wywrócenie do góry nogami planu zajęć na najbliższe dwie doby, wielogodzinny brak snu, kontaktu z rodziną, nawarstwienie niezałatwionych pilnych spraw, zmiany planów kilku osób, prawdziwy efekt domino. Nigdy nie wiecie też, czy położna, która sprawowała nad Wami opiekę w trakcie ciąży i z którą podpisałyście umowę na wspólny poród, będzie na pewno mogła przyjechać do Waszego porodu. I nie ma znaczenia czy mówimy o porodzie domowym, szpitalnym czy w domu narodzin. Każda z nas może w dniu Twojego porodu być chora, mieć gorączkę,  przyjmować poród innej kobiety lub być na nogach i bez snu od tak wielu godzin,
że podjęcie się prowadzenia kolejnego porodu nie jest bezpieczne ani dla położnej, ani dla rodzącej i jej dziecka. Czasem też zdarza się, że towarzyszymy naszym bliskim w ważnych chwilach. Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak Wy i czasem zamiast w pracy chcemy być na ślubie, weselu, pogrzebie czy rozdaniu dyplomów. A ponieważ nieustannie się kształcimy, zdarza się, że wyjeżdżamy na szkolenia, konferencje, musimy stawić się na ważny egzamin lub się do niego przygotować. Jeśli położna jednocześnie dyżuruje w szpitalu i przyjmuje porody domowe, a dotyczy to większości z nas, miewa kłopoty ze znalezieniem zastępstwa na dyżurze, aby móc obsłużyć poród domowy.

     Powyżej opisano tylko najczęstsze powody, dla których plany współpracy z położną
pozostają tylko planami, a nigdy pewnikiem. Jesteśmy świadome, że brzmi to wszystko dość
zniechęcająco i przerażająco. Dobra wiadomość jest taka, że wyżej wymienione sytuacje zdarzają się w sumie bardzo rzadko. Tworzenie przez każdą z nas wspomnianego wcześniej grafiku ma właśnie na celu zapisanie takiej liczby kobiet, aby jak najmniej z nich doświadczyło zawodu związanego ze zmianą planów. Na odbycie się porodu fizjologicznego mamy aż 5 tygodni, czyli 35 dni! Stara, dobra statystyka działa na korzyść spełniania marzeń i realizowania planów. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że akurat nasz zespół jest jednym z większych w Polsce. Znacznie łatwiej jest więc znaleźć położną, która zastąpi niedyspozycyjną koleżankę.

     Chcemy Wam powiedzieć, że nawet jeśli plany się zmieniają, nie zmienia się najważniejsze: na świat przychodzi Wasze dziecko! To Wy jesteście głównymi aktorami tego wydarzenia i po Waszej stronie jest moc! Pozytywne doświadczenie narodzin wcale nie musi zależeć od osób przy nich asystujących. Oczywiście najpiękniej jest, gdy marzenia spełniają się w 100 procentach, ale poród pod opieką innej położnej niż planowaliśmy naprawdę nie jest niczym gorszym. Jeśli któraś z nas nie może asystować przy planowanym porodzie domowym, robimy wszystko, co w naszej mocy, by znaleźć koleżankę, która nas zastąpi i ostatecznością jest konieczność zmiany miejsca porodu. Na szczęście w każdym szpitalu i domu narodzin dyżurują codziennie, przez cały rok i przez całą dobę, ludzie, którzy gotowi są objąć profesjonalną i pełną zaangażowania opieką każdego, kto się tam pojawi. Fakt, że tych ludzi nigdy wcześniej nie widzieliście na oczy nie spowoduje, że będą oni mniej profesjonalni lub że narodziny Waszego dziecka staną się mniej piękne. Nawet jeśli Wasza położna nie daje rady być przy Waszym porodzie, nigdy nie zostajecie bez wsparcia i opieki!

     Chcemy skierować też kilka słów specjalnie do rodziców spodziewających się narodzin
dziecka w okolicach świąt. Każda położna doświadczyła przez całe swoje życie zawodowe licznych wieczorów wigilijnych, Sylwestrów czy długich weekendów spędzonych na dyżurze zamiast z bliskimi. Bez względu na wyznanie czy światopogląd, w naszej kulturze trudno jest być nieobecną, gdy nasze dziecko szuka prezentów pod choinką albo maluje pisanki. Przykro, gdy starzejący się rodzice po raz kolejny pytają, czy przyjedziemy w tym roku na święta... Zrozumcie proszę naszą odmowę, gdy nie czujemy się gotowe przyjechać do Waszego porodu w Wigilię czy inny świąteczny dzień. Nasza odmowa wynika zapewne z faktu, że albo tego dnia będziemy na dyżurze, albo wreszcie akurat w tym roku mamy wolne i chcemy ten czas spędzić z bliskimi. Czas świąt jest okresem, gdy Wasza położna nawet nie będzie próbowała dzwonić do koleżanki z zespołu w sprawie zastępstwa przy porodzie. Jeśli planujecie „świąteczny” poród domowy, zapewne w tych dniach będziecie się musieli udać do domu narodzin lub wybranego na wszelki wypadek szpitala. Pracują tam przez całą dobę ludzie gotowi serdecznie się Wami zająć i pomóc przy narodzinach. Ale pamiętajcie też, że na przyjście na świat Wasze dziecko ma aż 5 tygodni. Warto porozmawiać przez brzuch z potomkiem i poprosić, aby unikał akurat tych kilku świątecznych dni. Jest spora szansa, że posłucha, bo przecież każdy wie, że lepiej mieć urodziny w jakimś zwykłym dniu! 

     Praca polskich położnych niezależnych znacznie się różni od pracy naszych koleżanek w
innych krajach, zwłaszcza Europy zachodniej. Polski system opieki okołoporodowej w zasadzie nie przewiduje istnienia zespołowych praktyk położniczych. W większości krajów, w których wygląda to inaczej, kobieta podpisuje umowę na opiekę okołoporodową z zespołem kilku położnych i w zasadzie nigdy nie wie, która z nich znajdzie się przy jej porodzie. W takich zespołach koleżanki dzielą się dyspozycyjnością, pracując rotacyjnie. Istnieje grafik, według którego przez określony czas jedna z nich na przykład tylko konsultuje ciężarne w gabinecie, druga odbywa poporodowe wizyty domowe, trzecia i czwarta śpią z telefonem i przyjmują wezwania do porodów, a piąta po prostu odpoczywa i nikt ani nic nie może tego zakłócić. W tym systemie każda położna ma czas zarówno na pracę „przewidywalną” jak i na pełne zaangażowanie w „porodową adrenalinę” oraz na
odpoczynek. A najważniejsze jest to, że element nieprzewidywalności, tak silnie nas obciążający, jest znacznie ograniczony. Kobiety pozostające pod opieką takich zespołów z jednej strony nigdy nie wiedzą, na czyim „dyżurze telefonicznym” będą rodzić, ale z drugiej strony, prowadząc ciążę od pierwszych tygodni w tym samym miejscu, mają okazję w trakcie wizyt dobrze poznać wszystkie swoje położne. Posiadanie tylko jednej „własnej” położnej i liczenie na jej absolutną dyspozycyjność jest swoistym i typowo polskim „luksusem” i zjawiskiem powodującym olbrzymie zdziwienie naszych zagranicznych koleżanek przestrzegających zupełnie innych zasad BHP. W naszych warunkach wyżej opisana praca zespołowa jest niesłychanie trudna do zrealizowania i nie jest celem tego tekstu rozważanie przyczyn takiego stanu. Stworzyłyśmy dobrze współpracujący zespół, który na obecną chwilę może pracować tylko tak, jak pracuje. Świadome jesteśmy jego
niedoskonałości, ale cieszymy się, że mamy siebie nawzajem i możemy się wspierać. Nieliczne rodziny, które musiały od nas usłyszeć informację, że ich położna nie będzie z nimi przy porodzie i nikt z zespołu nie może jej zastąpić, mogą czuć rozczarowanie, żal, gniew, smutek, brak poczucia bezpieczeństwa. I my te uczucie z Wami dzielimy i doskonale je rozumiemy. Ale pamiętajcie, że za każdą odmową, którą czasem nasi podopieczni muszą usłyszeć, kryją się tysiące wykonanych czasem w środku nocy telefonów w poszukiwaniu zastępstwa, nasz stres i też często gniew na nieprzewidywalny los, często także poczucie winy i smutek. Bo my naprawdę czujemy się odpowiedzialne za każdą kobietę, która staje się naszą podopieczną.

     Życie zawodowe położnej niesłychanie silnie przekracza granice jej życia osobistego i ma na nie wielki wpływ. Jednocześnie żyjemy ze świadomością, że nasze własne doświadczenia miłości, kobiecości, bliskości, rodzicielstwa, relacji z bliskimi, wpływają mocno na to, jak wykonujemy naszą pracę. Kochamy ją, bez tej miłości nie dałybyśmy rady robić tego, co robimy. Jesteśmy głęboko wdzięczne za dar towarzyszenia rodzinom w jednych z najważniejszych chwil ich życia. Traktujemy to jednocześnie jak zaszczyt. Chcemy robić to jak najlepiej. Aby móc się rozwijać, dawać wsparcie i naszą energię bez naruszania własnych zasobów i poczucia wypalenia, aby zawsze kochać to, co robimy i czuć się bezpiecznie, musimy dbać o siebie same, o naszych bliskich, o szanowanie własnych granic. Tylko w ten sposób będziemy Waszymi dobrymi położnymi.

bottom of page